Harry podszedł do mnie i spojrzał na mnie takim wzrokiem,
jakim nikt nigdy jeszcze na mnie nie patrzył.
-Zatańczysz?-spytał lekko się uśmiechając, a ja niepewnie
pokiwałam głową. Poczułam się nagle onieśmielona. Jego głos był niski i
ochrypły, co czyniło go niezwykle zmysłowym. Przełknęłam cicho ślinę i
podeszłam bliżej. Prowadził mnie na środek parkietu, a z każdym krokiem coraz
trudniej było mi opanować emocje.
-Zatańczymy trochę inaczej-uśmiechnął się łobuzersko
oplatając dłońmi moją talię, na co ja zawiesiłam mu ręce na szyi. Serce biło mi
coraz szybciej, do tego stopnia, że bałam się, że je usłyszy i dowie się, jak
wielkie sprawia na mnie wrażenie. Chyba się zarumieniłam, tak, na pewno.
Policzki strasznie mnie piekły, ale to nie było nieprzyjemne uczucie, wręcz
przeciwnie. Czułam się cudownie. Czułam na sobie spojrzenia wielu ludzi ze
szkoły, których znałam. Wpatrywali się w nas ze zdziwieniem. Nie przeszkadzało
mi to, a wręcz czułam się wyróżniona.
Harry przybliżał się do mnie stopniowo, a ja nie
protestowałam i nie miałam pojęcia, czy to za sprawką alkoholu, który krążył mi
w żyłach, czy naprawdę tak bardzo mi się to podobało. Spojrzałam mu w oczy. Były piękne. Dzikie, a
zarazem spokojne.
-Jesteś dziwny- powiedziałam i sama nie wiedziałam dlaczego.
Dopiero gdy słowa wypłynęły mi z ust zorientowałam się co powiedziałam, ale
chłopak nic sobie z tego nie robił. Zaśmiał się łagodnie.
-Dlaczego?-spytał z uśmiechem, który nie schodził z jego
twarzy.
-Dajesz mi sprzeczne sygnały, latasz za mną przez cały czas,
a potem mnie zostawiasz, to dziwne-wybełkotałam. I może wiedziałam, że to
głupie, ale byłam pijana i nie mógł winić mnie za to co robię. Ale taka była
prawda. Czemu się uśmiechał? Przecież powiedziałam, że jest dziwny. Tam
stoi…Zaraz, o czym ja myślę? Już nigdy więcej nie tknę alkoholu, zupełnie nie
mogę się skupić, na tym nad czym powinnam w tej chwili myśleć.
-Może dlatego, że mi się podobasz?-wymruczał mi prosto do
ucha, na co moje serce zabiło tak, że niemal słyszałam jego tępo patrząc się
Harry’emu w oczy. Czy wspominałam, że ma
cudowny uśmiech?
-Nie, nie, nie. To niemożliwe. W końcu zostawiłeś mnie samą,
kiedy tu weszliśmy- odparłam ze zdziwieniem mocniej oplatając dłońmi szyję
Harry’ego. Czemu nie mógł powiedzieć mi
wprost co o mnie myśli, a nie bawić się w te dziecinne podchody? Nie rozumiałam
go zupełnie, ale miałam nadzieję, że już niedługo wyjaśni mi to wszystko, albo
chociaż rozszyfruje te jego dziwne zachowania. O tak. To jest coś, czego pragnę
w tej chwili.
-Rosie, Rosie, Rosie, jeszcze długo będziesz musiała się
nade mną zastanawiać- uśmiechnął się.
-A potem co?-spytałam z zaciekawieniem. Polubiłam go, to
fakt. Ale był strasznie pogmatwany, nigdy nie mógł powiedzieć mi wprost o czym
tak naprawdę myślał w danej chwili.
-Co potem? Kiedy nie będę musiała już się zastanawiać?-spytałam ponownie wpatrując się w niego z zaciekawieniem.
-Potem będziesz zastanawiać się jeszcze częściej-usłyszałam jego cichy, dźwięczny śmiech. Cały czas przyglądałam się mu myśląc o tym, czy mówi poważnie. Jeśli tak, to w sumie nadal nie rozumiałam nic z tego co mówił, nie wiedziałam jak poskładać to w logiczną całość. Jeszcze raz powtórzę-Jak tu zrozumieć faceta?!Był dziwny, to fakt. I nie wiem jakim cudem potrafił być przy tym tak cholernie pociągający. Jęknęłam cicho. Nie czułam się zbyt dobrze. Trudno było mi stawiać kolejne kroki, ale co poradzić, ugh.
-Jesteś idiotą-bąknęłam, przez to, że alkohol zaczął mną panować. Nie wiedziałam co mówię, ale się tym nie przejmowałam. Słowa same wypływały z moich ust, ale czy to źle? Nie wiedziałam. Patrzył się na mnie wyraźnie rozbawiony, ja natomiast byłam niewyobrażalnie zaintrygowana jego osobą, która wprawiała mnie w zmieszanie.
-Masz zamiar mnie obrażać?-spytał nadal się uśmiechając, czemu to robił? Nie powinien być zły za to, co o nim powiedziałam? Był naprawdę głupi. Albo dziwny. Sama już nie wiedziałam.
-Nie, jesteś pięknym, dziwnym idiotą-powiedziałam szczerze patrząc mu się w oczy. Kąciki jego ust ruszyły ku górze, a oczy zalśniły. Przełknęłam ślinę. Czy powiedziałam coś nie tak?
Nagle zrobiło mi się dziwnie niedobrze. Piosenka się skończyła, a ja spojrzałam na niego otwierając usta, lecz nagle poczułam niespodziewaną potrzebę pójścia do toalety. Było mi źle, bardzo źle. Oddychałam szybko, nierównomiernie. Pobiegłam kierując się na koniec długiego korytarza przepychając się między ludźmi i potykając się co jakiś czas. Miałam wrażenie, że nie zdążę.
Niespodziewanie zaczęłam wymiotować na środku korytarza na czyjeś białe buty. O cholera. Jest źle, wręcz potwornie źle. Będę miała przerąbane, muszę dowiedzieć się, na czyje buty zwymiotowałam. Był to chłopak, raczej tak. Podszedł bliżej mnie inną stroną i przytrzymał moje długie, niczym niezwiązane włosy. Już go lubię-pomyślałam. To było kochane, ja brudzę mu buty, a on jeszcze mi pomaga. Będę musiała mu podziękować.No i uprać buty- dodała moja pesymistyczna strona. Gdy już przestałam, spojrzałam na chłopaka, któremu zwymiotowałam na buty.
O nie.
To nie mógł być on, nie.
-Zayn, tak bardzo cię przepraszam! Nie chciałam...-nie dał mi dokończyć, przerywając mi.
-W porządku, może lepiej idź się połóż- spojrzał na mnie pobłażliwie, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Ej!
-Nie-czknęłam, ale go już nie było. Poszedł do łazienki, a ja ponownie poszłam do salonu, w którym większość ludzi było w moim stanie, ale nadal się bawili. Ja już nie mogłam. Widziałam podwójnie. Trudno było mi stawiać kroki i nie wiem czemu zdawało mi się, że przede mną są schody, pomimo, że ich nie było. To takie dziwne, przysięgam, że nigdy nie tknę alkoholu, ble. Szłam przez sam środek pomieszczenia z desperacją szukając kogoś znajomego i potykając się o ludzi, których nawet nie znałam. A może znałam? Ugh. Harry! Ucieszyłam się go widząc i zaczęłam biec w jego stronę, mam nadzieję, że nikt się na mnie nie patrzył, nie wiedziałam co robię. Czemu biegłam? W moim stanie nie powinnam. Co jest? Czemu on się ze mnie śmieje, co takiego zrobiłam? Mam już serdecznie dosyć, trudno było mi stawić krok, gdy byłam już bardzo blisko Harry'ego, więc dosłownie wpadłam mu w ramiona.
-Pomóż-wybełkotałam niewyraźnie patrząc na niego. Moje oczy zakrywała jakaś dziwna mgła, miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Proszę, nie.
-Myślę, że już czas na ciebie, Rose, idziemy spać-zaśmiał się mówiąc do mnie powoli, tak, żebym zrozumiała. Nie jestem małym przedszkolakiem, kretynie! Doskonale wiem co robię. Warknęłam na niego i zawiesiłam się na jego szyi, bojąc się, że zaraz upadnę.
-Rose, spokojnie-zaśmiał się kiedy kurczowo złapałam się jego koszulki i trzymałam ją mocno, aby nie upaść.
-Zamknij się,idziemy do łóżka-burknęłam do niego, a on zaczął śmiać się jeszcze głośniej, co mnie rozzłościło. Co w tym zabawnego? Pff.
-No, nie myślałem, że to nastąpi tak szybko, ale okej
-Zboczeniec-prychnęłam ledwo powstrzymując się od uderzenia go. Właściwie czemu on się śmieje? Chwila, o czym ja myślałam. Boże, chcę spać. Nie jest ze mną najlepiej.
-Po prostu mnie zaprowadź gdzieś, gdzie mogę spokojnie zasnąć-czknęłam zirytowana jego dziecinnym zachowaniem. A może ja byłam dziecinna? Cholera, naprawdę powinnam iść już spać, po raz kolejny robi mi się niedobrze. Niech ten kretyn mi pomoże!
-Okej-pobłażliwie na mnie spojrzał. Zerknęłam gdzieś w dal, wyszukując wzrokiem Lolę, która nadal bawiła się w towarzystwie Mick'a, którego szczerze mówiąc jej zazdrościłam. Też chciałabym mieć osobę, której zależałoby na mnie, oczywiście z wzajemnością. Eh, na co ja w ogóle liczę? Od zawsze byłam "forever alone". Podobałam się wielu, wielu chłopakom, ale żaden nie chciał mnie na stałe. Nie rozumiem czemu. Miałam aż tak okropny charakter? Ugh. Nagle moje nogi nie stały już na twardej podłodze, przez co ze strachu pisnęłam cicho. Styles chyba dosłownie oszalał, wziął mnie na ręce! Odbiło mu już doszczętnie?!
-Puść mnie, postaw mnie!-powtarzałam głośno, lecz na marne. Chłopak trzymał mnie w ramionach, jak pannę młodą. Boże, jaki obciach, co on sobie wyobraża,pomyślałam rozdrażniona. Co z nim było nie tak? Prychnęłam cicho, a on idąc środkiem pokoju, bo jakżeby inaczej kierował się ku schodom, zapewne , aby zanieść mnie do jakiejś wolnej sypialni na piętrze. Prawdopodobnie kilka pokoi jest już zajętych przez osoby w moim stanie.
-Obiło ci?-prychnęłam ze złością, lecz on nie słuchał, co do niego mówiłam, co bardzo mnie wkurzyło, to takie chamskie!
-Złość piękności szkodzi, kochanie-mruknął zerkając na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Harry, nie kochanie-burknęłam. Znowu mnie zignorował. Gdybym nie była zmęczona i nie było mi tak wygodnie w tej pozycji zapewne coś bym mu zrobiła.
Weszliśmy do pokoju na końcu długiego ciemnego korytarza, ponieważ mój "książę" nie raczył nawet włączyć światła. Nie lubiłam ciemności, ale wolałam zachować to wyłącznie dla siebie. Nie chciałam przecież, aby ktoś dowiedział się, że ja, siedemnastolatka, która za rok osiągnie pełnoletność boi się ciemności, tak jak kilkuletnie dziecko, o nie. To narażało mnie na żarty ze strony Stylesa. Chłopak położył mnie na miękkim łóżku, po chwili dołączając.
-Ej, co ty robisz?-spytałam zdziwiona odszukując w ciemnościach jego sylwetkę.
-Pilnuję cię-zażartował robiąc ten swój słynny uśmiech, gdy się z czegoś nabijał i który tak bardzo mnie denerwował.
-Idź sobie, denerwujesz mnie-prychnęłam , moje słowa były prawdą, lecz gdybym nie była pijana prawdopodobnie nie użyłabym tych słów, a nawet nie próbowałabym go wygonić ani nic z tych rzeczy.
-Nie-odparł wolno.
-Czemu?-spytałam mrużąc oczy, kiedy przyłożyłam swoją twarz do miękkiej, jasnej poduszki.
-Bo nie, też jestem zmęczony, nie mogę?-spytał.
-Możesz, w każdym razie nie wiem jak ty, ale ja idę spać, mimo, że nie wiem, czy jesteś seryjnym mordercą, gwałcicielem, albo pedofilem-Harry zaczął się śmiać, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego do jasnej cholery ja to powiedziałam? Nieważne, spać!
***
No, wreszcie skończyłam! Rozdział miałam dodać już dawno temu, ale internet mi padł, więc nie mogłam. Od teraz 5 komentarzy=nowy rozdział. Dacie radę? :)
-Masz zamiar mnie obrażać?-spytał nadal się uśmiechając, czemu to robił? Nie powinien być zły za to, co o nim powiedziałam? Był naprawdę głupi. Albo dziwny. Sama już nie wiedziałam.
-Nie, jesteś pięknym, dziwnym idiotą-powiedziałam szczerze patrząc mu się w oczy. Kąciki jego ust ruszyły ku górze, a oczy zalśniły. Przełknęłam ślinę. Czy powiedziałam coś nie tak?
Nagle zrobiło mi się dziwnie niedobrze. Piosenka się skończyła, a ja spojrzałam na niego otwierając usta, lecz nagle poczułam niespodziewaną potrzebę pójścia do toalety. Było mi źle, bardzo źle. Oddychałam szybko, nierównomiernie. Pobiegłam kierując się na koniec długiego korytarza przepychając się między ludźmi i potykając się co jakiś czas. Miałam wrażenie, że nie zdążę.
Niespodziewanie zaczęłam wymiotować na środku korytarza na czyjeś białe buty. O cholera. Jest źle, wręcz potwornie źle. Będę miała przerąbane, muszę dowiedzieć się, na czyje buty zwymiotowałam. Był to chłopak, raczej tak. Podszedł bliżej mnie inną stroną i przytrzymał moje długie, niczym niezwiązane włosy. Już go lubię-pomyślałam. To było kochane, ja brudzę mu buty, a on jeszcze mi pomaga. Będę musiała mu podziękować.No i uprać buty- dodała moja pesymistyczna strona. Gdy już przestałam, spojrzałam na chłopaka, któremu zwymiotowałam na buty.
O nie.
To nie mógł być on, nie.
-Zayn, tak bardzo cię przepraszam! Nie chciałam...-nie dał mi dokończyć, przerywając mi.
-W porządku, może lepiej idź się połóż- spojrzał na mnie pobłażliwie, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Ej!
-Nie-czknęłam, ale go już nie było. Poszedł do łazienki, a ja ponownie poszłam do salonu, w którym większość ludzi było w moim stanie, ale nadal się bawili. Ja już nie mogłam. Widziałam podwójnie. Trudno było mi stawiać kroki i nie wiem czemu zdawało mi się, że przede mną są schody, pomimo, że ich nie było. To takie dziwne, przysięgam, że nigdy nie tknę alkoholu, ble. Szłam przez sam środek pomieszczenia z desperacją szukając kogoś znajomego i potykając się o ludzi, których nawet nie znałam. A może znałam? Ugh. Harry! Ucieszyłam się go widząc i zaczęłam biec w jego stronę, mam nadzieję, że nikt się na mnie nie patrzył, nie wiedziałam co robię. Czemu biegłam? W moim stanie nie powinnam. Co jest? Czemu on się ze mnie śmieje, co takiego zrobiłam? Mam już serdecznie dosyć, trudno było mi stawić krok, gdy byłam już bardzo blisko Harry'ego, więc dosłownie wpadłam mu w ramiona.
-Pomóż-wybełkotałam niewyraźnie patrząc na niego. Moje oczy zakrywała jakaś dziwna mgła, miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Proszę, nie.
-Myślę, że już czas na ciebie, Rose, idziemy spać-zaśmiał się mówiąc do mnie powoli, tak, żebym zrozumiała. Nie jestem małym przedszkolakiem, kretynie! Doskonale wiem co robię. Warknęłam na niego i zawiesiłam się na jego szyi, bojąc się, że zaraz upadnę.
-Rose, spokojnie-zaśmiał się kiedy kurczowo złapałam się jego koszulki i trzymałam ją mocno, aby nie upaść.
-Zamknij się,idziemy do łóżka-burknęłam do niego, a on zaczął śmiać się jeszcze głośniej, co mnie rozzłościło. Co w tym zabawnego? Pff.
-No, nie myślałem, że to nastąpi tak szybko, ale okej
-Zboczeniec-prychnęłam ledwo powstrzymując się od uderzenia go. Właściwie czemu on się śmieje? Chwila, o czym ja myślałam. Boże, chcę spać. Nie jest ze mną najlepiej.
-Po prostu mnie zaprowadź gdzieś, gdzie mogę spokojnie zasnąć-czknęłam zirytowana jego dziecinnym zachowaniem. A może ja byłam dziecinna? Cholera, naprawdę powinnam iść już spać, po raz kolejny robi mi się niedobrze. Niech ten kretyn mi pomoże!
-Okej-pobłażliwie na mnie spojrzał. Zerknęłam gdzieś w dal, wyszukując wzrokiem Lolę, która nadal bawiła się w towarzystwie Mick'a, którego szczerze mówiąc jej zazdrościłam. Też chciałabym mieć osobę, której zależałoby na mnie, oczywiście z wzajemnością. Eh, na co ja w ogóle liczę? Od zawsze byłam "forever alone". Podobałam się wielu, wielu chłopakom, ale żaden nie chciał mnie na stałe. Nie rozumiem czemu. Miałam aż tak okropny charakter? Ugh. Nagle moje nogi nie stały już na twardej podłodze, przez co ze strachu pisnęłam cicho. Styles chyba dosłownie oszalał, wziął mnie na ręce! Odbiło mu już doszczętnie?!
-Puść mnie, postaw mnie!-powtarzałam głośno, lecz na marne. Chłopak trzymał mnie w ramionach, jak pannę młodą. Boże, jaki obciach, co on sobie wyobraża,pomyślałam rozdrażniona. Co z nim było nie tak? Prychnęłam cicho, a on idąc środkiem pokoju, bo jakżeby inaczej kierował się ku schodom, zapewne , aby zanieść mnie do jakiejś wolnej sypialni na piętrze. Prawdopodobnie kilka pokoi jest już zajętych przez osoby w moim stanie.
-Obiło ci?-prychnęłam ze złością, lecz on nie słuchał, co do niego mówiłam, co bardzo mnie wkurzyło, to takie chamskie!
-Złość piękności szkodzi, kochanie-mruknął zerkając na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Harry, nie kochanie-burknęłam. Znowu mnie zignorował. Gdybym nie była zmęczona i nie było mi tak wygodnie w tej pozycji zapewne coś bym mu zrobiła.
Weszliśmy do pokoju na końcu długiego ciemnego korytarza, ponieważ mój "książę" nie raczył nawet włączyć światła. Nie lubiłam ciemności, ale wolałam zachować to wyłącznie dla siebie. Nie chciałam przecież, aby ktoś dowiedział się, że ja, siedemnastolatka, która za rok osiągnie pełnoletność boi się ciemności, tak jak kilkuletnie dziecko, o nie. To narażało mnie na żarty ze strony Stylesa. Chłopak położył mnie na miękkim łóżku, po chwili dołączając.
-Ej, co ty robisz?-spytałam zdziwiona odszukując w ciemnościach jego sylwetkę.
-Pilnuję cię-zażartował robiąc ten swój słynny uśmiech, gdy się z czegoś nabijał i który tak bardzo mnie denerwował.
-Idź sobie, denerwujesz mnie-prychnęłam , moje słowa były prawdą, lecz gdybym nie była pijana prawdopodobnie nie użyłabym tych słów, a nawet nie próbowałabym go wygonić ani nic z tych rzeczy.
-Nie-odparł wolno.
-Czemu?-spytałam mrużąc oczy, kiedy przyłożyłam swoją twarz do miękkiej, jasnej poduszki.
-Bo nie, też jestem zmęczony, nie mogę?-spytał.
-Możesz, w każdym razie nie wiem jak ty, ale ja idę spać, mimo, że nie wiem, czy jesteś seryjnym mordercą, gwałcicielem, albo pedofilem-Harry zaczął się śmiać, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego do jasnej cholery ja to powiedziałam? Nieważne, spać!
***
No, wreszcie skończyłam! Rozdział miałam dodać już dawno temu, ale internet mi padł, więc nie mogłam. Od teraz 5 komentarzy=nowy rozdział. Dacie radę? :)