czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 3

                   Kolejny raz siedziałam sama, znudzona słowami nauczycielki. Miałam usiąść z Lolą, ponieważ umówiłyśmy się na to już dawno, lecz moja jakże kochana przyjaciółeczka siadła sobie z kim?! Z Mandy! Ona i Cleo tak jakby dołączają się do naszej paczki poza moją zgodą, miło, prawda? Martwi mnie tylko moja fałszywość, udaję, że ją lubię. To dziwne, ja naprawdę nigdy taka nie byłam i dziwię się co się ze mną stało. Byłam cholernie zła za to, że Lola ignorowała mnie, gdy dźgałam ją piórem w plecy, aby się do mnie odwróciła. Nie wiem czemu aż tak to wszystko przeżywałam, może po prostu miałam zły humor.
                Nagle drzwi klasy otworzyły się, po czym ujrzałam Harry'ego z potarganymi włosami.
-Przepraszam za spóźnienie- burknął pod nosem rozglądając się po sali.
-Nie stój tutaj jak słup soli, tylko usiądź z Rose, nie ma wolnych miejsc- powiedziała zmęczonym głosem nauczycielka biologi siadając na swoim biurku ze swoim kubkiem kawy, po chwili wracając do tematu, który omawialiśmy. Zaczerwieniłam się, spuszczając wzrok na swój biały zeszyt z motylkiem na okładce. Jeju.
              Po chwili obok mnie siedział już brunet, który nawet na mnie nie spojrzał. To jasne, był zły, w innym wypadku na pewno by się odezwał, wczoraj był bardziej rozmowny.
-Harry- szepnęłam do niego, ale nie zareagował.
-Harry!-powtórzyłam, ale nadal siedział wpatrując się przed siebie. Cholera! 
            Przestałam go zaczepiać i skupiłam się na lekcji. To znaczy...Próbowałam, bo niezbyt mi to wychodziło. Myślałam nad tym, dlaczego Harry był zły na mnie, w końcu powiedziałam mu, że nie dam rady, przecież nie kłamałam! Czemu ja zawsze muszę mieć w życiu pod górkę, no dlaczego!?Prychnęłam cicho, na co chłopak zaśmiał się pod nosem. Naprawdę go nie ogarniałam.
                                                         ***
        Na przerwie siedziałam z Lizzy na szkolnym dziedzińcu, jedząc lody czekoladowe. Zilustrowałam swoją przyjaciółkę od stóp do głów i westchnęłam głęboko.
-No co?- zdziwiła się.
-Przy tobie dostaje kompleksów-stwierdziłam z grymasem.
-O czym ty w ogóle mówisz?- zdziwiła się blondynka.
-Jesteś strasznie chuda, a patrz na mnie. Boże, jaki ze mnie grubas- mruknęłam ściskając swoje udo. Nie zadowoliło mnie to. Chciałabym mieć takie nogi jak Lizzy, ona jest strasznie szczupła, gdyby nie to,  że je praktycznie przez cały czas, uważałabym, że jest anorektyczką! Ale nie powiem, i tak była ładna.
-Wolałabym mieć twoją figurę- westchnęła robiąc dziwną minę.
-Dlaczego?-spytałam.
-Ty masz cycki!-pisnęła wypowiadając to tak, jak gdyby piersi byłyby najważniejszą rzeczą na świecie. Zaśmiałam się, jednocześnie martwiąc się o to, że nikt tego nie usłyszał.
- No to co? Ty też masz- uśmiechnęłam się.
-Nie jestem pewna, czy to co mam to cycki, czy bąbel od ugryzienia komara!-zaśmiała się, marszcząc nos.
-Bez przesady- zaśmiałam się- I tak jesteś ładniejsza.
-Gdybym była, to na mnie gapiłby się teraz ten chłopak- zaczęła się śmiać pokazując na niego palcem. Spojrzałam w kierunku, który pokazała. Stał tam Zayn, przez co z całej siły uderzyłam ją w dłoń, którą go wskazywała.Wyszczerzyłam się do niego po czym spojrzałam morderczym wzrokiem na Lizzy.
-Przestań! Bo będzie wiedział, że o nim mówimy!-syknęłam ze złością. Blondynka wstała z ławki, wyrzucając patyczek od loda do kosza i podała mi rękę.
-Wstawaj!-wyszczerzyła się. Również wyrzuciłam patyczek, po czym niepewnie wstałam. Co ona mogła znowu kombinować?! Nagle dziewczyna mocno popchnęła mnie w plecy, a ja ze zdziwienia nawet nie zareagowałam, tylko wleciałam prosto w ramiona Zayna. No, prawie... Chłopak leżał na ławce, powoli się z niej zsuwając, a ja leżałam na nim. O jezu.
        Szybko stanęłam na chodniku i pociągnęłam chłopaka za rękę, aby pomóc mu wstać.
-Boże, przepraszam! Ona mnie popchnęła!-pisnęłam pokazując palcem w stronę Lizzy,niczym dziecko próbujące wymigać się od kary.Spojrzałam na blondynkę, która wyszczerzyła się wesoło. Boże, ale siara! Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Nic...Się nie stało- wydukał patrząc się na nas ze zdziwieniem.
         Nagle zabrzmiał dźwięk dzwonka na lekcje, więc szybko pociągnęłam za sobą Lizzy i pobiegłam do szkoły, aby jak najszybciej zniknąć z miejsca zdarzenia. Najgorsze było, że wszyscy strasznie się na mnie gapili, bo wcześniej widzieli mój nieszczęsny upadek na Malika. RANY! Zabiję ją, po prostu zatłukę!
 -Oszalałaś-warknęłam idąc po schodach, na co ona wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Serio, ja ci kiedyś coś zrobię-mruknęłam, a ona nadal śmiała się wniebogłosy.Jak dla mnie nie było to śmieszne! Zachichotałam, dobra, może trochę jednak było. Ta mina Zayna, kiedy na nim leżałam...Bezcenne!
-A widzisz, mówiłam, że to nic takiego!-pisnęła Lizzy wbijając mi palec w żebro.
-Auć-pisnęłam, po chwili mówiąc- Czy ty widziałaś jego minę?-Zaczęłam się śmiać.
-No raczej, nie inaczej! Takie ,,O Jezu, co jest, pedofilka jakaś! A zaraz, mmm, to seksowne!- ponownie wybuchnęłam śmiechem, tak jak ona.
              Docierając pod klasę zauważyłam Amy, która jak zwykle lgnęła do chłopaków.  Odkąd minęło trochę czasu, od tego jak Eric z nią zerwał ponownie zaczęła uganiać się za połową męskiej części tej szkoły, czyli wszystko wróciło do normy.  Podeszłam do niej razem z Lizzy.
-Rose gwałciła Malika!-krzyknęła na powitanie Lizzy, na co zdzieliłam ją po głowie.
-Co?-zdziwiła się uśmiechnięta Amy.
-Zamknij się Lizzy! Amy, ona..Ona..-zaczęłam się śmiać.
-Zaczęła go gwałcić na ławce!-ponownie zapiszczała.
-Jezu, no o co wam chodzi?-zachichotała Amy.
-A więc, ta tutaj idiotka, stojąca po moim prawo właśnie popchnęła mnie na Zayna, na którego dosłownie upadłam. Lol.
-Piona!-krzyknęła Amy do Lizzy i przybiła z nią piątkę.
-No ej!-mruknęłam z grymasem, mając nadzieję, że Zayn szybko o tym zapomni. Ale cóż, mogę teraz powiedzieć, że byłam z nim baardzo blisko, zaśmiałam się w duchu.
-Rosie, idziesz dzisiaj na pizzę? -spytała mnie Amy.
-No jasne, że tak- wyszczerzyłam się.Miałam ochotę na coś kalorycznego, ale też na odpoczynek od domu. Mama cały czas mówi tylko, jak bardzo kocha Dean'a i nie może doczekać się, aż się do nas wprowadzi, na co nie pozwolę, jeżeli będę miała coś do gadania. Ugh, co ja mówię. Na pewno moje zdanie nie będzie się dla nich liczyło, co nie znaczy, że nie będę protestować.
-Chodźcie, jest już po dzwonku- mruknęła niezadowolona Lizzy idąc w kierunku sali matematycznej. Boże, jak ja nienawidziłam matematyki! Jest okropna, jakiś wymysł diabła, serio.
             Siedziałam razem z Nicole, która co chwilę wypytywała mnie o Harry'ego od kiedy tylko powiedziałam, że zdążyłam się z nim już zapoznać. Tłumaczyłam jej, że przecież wcale dobrze go nie znam, ale jej ciekawość nie miała końca, co chwila wymyślała nowe pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
-A byłaś gdzieś z nim?-spytała.
-Nicole, powtarzam ci to po raz setny, ja z nim tylko wracałam do domu- jęknęłam.
-Ale czegoś musiałaś się dowiedzieć!- pisnęła.
-Niestety nie-burknęłam.
-Ale spodobał ci się.-stwierdziła na co zdziwiłam się, spoglądając na Stylesa.
-Przecież ja go prawie nie znam-szepnęłam nie odrywając od niego wzroku do kiedy sam na mnie spojrzał. Zaczerwieniłam się lekko i spuściłam wzrok na swój zeszyt. Przełknęłam ślinę.
-O Boże,Rose, spojrzał się,Harry się spojrzał!-zaszczebiotała Nic, pukając mnie w ramię. Chłopak chyba usłyszał swoje imię, gdyż zerknął w naszą stronę z wyraźnym zaciekawieniem. Cholera. Uśmiechnął się od ucha do ucha i odwrócił głowę.
-Rany-jęknęłam.
         Zadzwonił dzwonek na przerwę, oznaczający koniec lekcji.
-Nicole, mogłaś powiedzieć to znacznie ciszej!-syknęłam ze zdenerwowaniem w jej stronę, a kąciki jej ust uniosły się ku górze.
-To nic złego, teraz przynajmniej wie, że jesteśmy nim zainteresowane, wiesz, teraz może się coś zmieni!
-Bez przesady, kto powiedział, że jestem zainteresowana?-spytałam.
-To widać, Rosie, to naprawdę wszystko bardzo dobrze widać.
Co?
        Wyszłam razem z Lizzy, Amy i Lolą na dziedziniec rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Harry'ego.  Dzisiaj naszła mnie ochota, aby znowu z nim wracać. Kiedy tylko dostrzegłam chłopaka stojącego przed szkolną bramą. Trzymał w swoich dłoniach Iphone'a i stukał palcami o klawiaturę. Był ubrany w białą koszulkę, która opinała jego ciało i czarne rurki. Nie powiem, wyglądał naprawdę seksowanie. Uśmiechnęłam się pod nosem idąc w jego stronę. Nie chciałam się uśmiechać, ale kąciki moich ust mimowolnie ruszyły w górę. Nie wiem co było takiego w Harry'm, ale trzeba przyznać, że był w moim guście w stu procentach.
-Cześć, wracamy razem?-spytałam szczerząc się jak głupi do sera.
-Hej, dzisiaj nie mogę, mam coś zaraz do załatwienia- zerknął na mnie, po czym od razu odwrócił wzrok w stronę swojej komórki. Dziwnie się zachowywał. Ostatnio było...Inaczej? Cóż, po prostu nie musiałam się starać.
-Okej, czyli innym razem-mruknęłam.
-Myhym.-dobra, tym razem całkowicie się zdenerwowałam. Poprawiłam swoją torbę i szybko ruszyłam do domu. Bezczelnie, pomyślałam idąc przed siebie.
________________________________________________________________
Naprawdę ogromnie dziękuję wam za te wszystkie miłe słowa, to ma dla mnie po prostu ogroome znaczenie, jeszcze raz wam dziękuje kochani :* Podobał wam się rozdział? Proszę o komentarze :)
 

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 2

Dzięki! Nawet nie wiecie jak wiele dajecie mi motywacji swoimi słowami :* No i serdecznie zapraszam na nowy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba :*
___________________________________________________________________________       
    Do szkoły szłam w fatalnym humorze. Od dawna nie czułam się aż tak przygnębiona. To właśnie dzisiaj ten facet miał zawitać u progu mojego domu, a ja, będę musiała udawać grzeczną dziewczynkę, żeby nie zrobić wstydu. To będzie pierwszy raz kiedy mama przyprowadzi obcego mężczyznę do domu w celu zapoznania nas z nim. Próbowałam to zaakceptować, ale to nie było takie proste jakie się wydawało.
           Z domu wyszłam bez śniadania, ale nie byłam głodna. Od samego rana Laura patrzyła na mnie morderczym wzrokiem, wydawało mi się, że się na mnie obraziła, ale to nie byłoby nic nowego, zdarzało jej się na mnie złościć. W sumie to nie zrobiłam nic złego, miałam prawo być nerwowa po tym, jak mama potraktowała mnie w taki sposób.
        Gdy dotarłam już do szkoły spotkałam na parterze moje przyjaciółki:Lizzy, Amy i Lolę .Przywitałam się z nimi, po czym ruszyłyśmy na pierwsze piętro, na którym miała rozpocząć się nasza pierwsza lekcja, czyli biologia.
          Lekcje przebiegły mi dość szybko. Mimo, iż była to druga klasa liceum, dziś omawialiśmy tylko to, co będziemy robić w przyszłych dniach. Amy zaprosiła mnie do siebie, ale niestety nie mogłam do niej przyjść, z powodu Deana, który miał przyjść na obiad, aby poznać mnie oraz moje rodzeństwo. Jeszcze nic nikomu o tym nie powiedziałam, uważałam, że lepiej będzie gdy moje przyjaciółki dowiedzą się o tym jutro, nie chciałam ich zanudzić. Wiem, że na pewno by mnie wysłuchały, ale i tak nie miałam ochoty sprawiać im kłopotu.
       Przyłapałam dziś tego chłopaka, który siedział wczoraj za mną na szkolnej akademii na zerkaniu na mnie od czasu do czasu. Okazało się, że nazywa się Harry Styles. Na razie wiem o nim tylko tyle. Na przerwach trzymał się obok Louisa Tomlinsona i Zayna, którego poznał już wczoraj. Byłam ciekawa jego osoby, ale ogólnie rzecz biorąc nie zdążyłam nawet z nim porozmawiać.
       Wychodząc ze szkoły włożyłam sobie do uszu słuchawki, aby posłuchać muzyki w trakcie drogi do domu. Przełączałam właśnie na moją ulubioną piosenkę, gdy nagle na kogoś wpadłam. Gdy byłam już blisko nieprzyjemnego spotkania z chodnikiem, chłopak na którego wpadłam złapał mnie mocno za nadgarstek nie pozwalając, abym upadła. Gdy stałam już na nogach spojrzałam w oczy chłopakowi. W tym momencie po prostu totalnie mnie zamurowało. Czyżby słynny Harry Styles?-Zaśmiałam się w duchu.
-Dzięki- mruknęłam cicho. Nie byłam pewna, co powinnam powiedzieć mu w tej chwili. Podziękować za pomoc? Przeprosić za swoją niezdarność? Gdyby była to inna osoba nie miałabym z tym problemu, ale Harry był taki przystojny!
-Nie ma sprawy. Tak właściwie to jestem Harry- uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym swoje cudne dołeczki, po czym podał mi swoją dłoń.
-Rose- wyszczerzyłam się.
-W którą stronę idziesz?-spytał, a ja ochoczo wskazałam mu swoje prawo. Jejku. Oby to nie było to o czym myślę, mam nadzieję, że on nie chce ze mną wracać! Będę się zachowywała bardzo nienaturalnie, a to na pewno go odstraszy!
-Czyli idę z tobą- po raz kolejny byłam w stanie ujrzeć jego dołeczki  pod wpływem szerokiego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.
-Okej.
          Wyjęłam sobie słuchawki z uszu, po czym wcisnęłam je szybko do kieszeni spodni. Serce zaczęło mi walić, wiedziałam, że tak będzie i mimo, że brunet tak cholernie mi się podobał miałam nadzieję, że przy najbliższym zakręcie pożegnam się z nim. Na krótką chwilę zapadła między nami niezręczna cisza, przynajmniej takie miałam odczucie. W głowie układałam plan, jak do niego zagadać, ale wszystko szło na marne, a przecież zawsze uważałam się za taką pewną siebie! Idiotka ze mnie.
-Powiedz mi..Czy wszystkie dziewczyny tutaj są...takie?-spytał wyraźnie rozbawiony, a ja nie wiedziałam w czym rzecz. Czy chodziło mu o mnie i o moje milczenie?
-Znaczy, jakie?- spytałam uważnie mu się przyglądając.
-Połowa żeńskiej części naszej klasy biega za mną jak gdybym był jedynym chłopakiem w szkole. No, dwie to okej, nawet mi to pochlebia, ale ludzie, trochę wytchnienia!- zaśmiał się, poprawiając swoją nienaganną fryzurę.
-Widocznie się im spodobałeś- uśmiechnęłam się promiennie, po chwili dodając- Do tego jesteś nowy, zawsze jakaś atrakcja, co nie?
-Ty nie jesteś taka, z tobą rozmawiam normalnie, one tylko ,,Harry, oprowadzę cię, Harry, pomogę ci, Harry, skąd jesteś" I przez cały dzisiejszy dzień tak za mną latały.
-Pozwól mi zgadnąć: najbardziej denerwujące  są Cleo i Mandy?- zaśmiałam się przypominając sobie dziewczyny z mojej klasy, które lgną do każdego przystojnego chłopaka w promieniu kilometra, mimo, że większość ich nie chce.
-Ta blondyna z lokami, i ta brunetka w kucyku?
-Taak...
-Dokładnie one- mruknął.
-Nie chcę być jak one, ale mnie to ciekawi. Skąd jesteś?- spytałam.
-Pochodzę z Holmes Chapel, ale przez pracę mamy przeprowadziliśmy się do stolicy Irlandi, za  to teraz wylądowałem tu, w Londynie.- wyjaśnił.
-I jak wrażenia?
-Podoba mi się tu- uśmiechnął się lekko, przyglądając mi się uważnie.
-To dobrze- odparłam, dopiero zauważając, że przechodziliśmy tuż przed moim domem.
-No to...Do jutra, tu właśnie mieszkam.- powiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
-A może dałabyś się zaprosić na kawę?
          Co?! O Boże, zabiję Deana, bo gdyby nie on dziś poszłabym na randkę z Harry'm Stylesem, a zamiast tego będę musiała grzecznie siedzieć na sztywnym obiadku zapoznawczym. Wprost świetnie. Oczywiście, rozważyłam opcję cichej ucieczki, ale stwierdziłam, że wolę się nie narażać mamie.
-Wybacz Harry, ale nie mogę, tym razem muszę zostać w domu, ale gdyby nie to, chętnie bym poszła- lekko uśmiechnęłam się z zawstydzeniem. Innego razu na pewno nie będzie, czemu mój los musi się nade mną tak bardzo znęcać, no dlaczego?! Co ja takiego zrobiłam?!
-Ta... Do jutra, Rose.- mruknął pod nosem i poszedł dalej, nie byłam pewna, ale możliwe jest, że obraził się na mnie, no chyba, że po prostu nie spodobała mu się moja odpowiedź. Mamusiu, dlatego właśnie wcale nie chciałam poznać Deana, masz tą swoją odpowiedź, do tego z uzasadnieniem...
           Popchnęłam bramę powolnie wchodząc do ogrodu, kierując się w stronę ganku. Otworzyłam drzwi,za którymi stała moja siostra w beżowej sukience do kolan na grubych ramiączkach. Wiedziałam, że tego wieczoru będziemy musiały się ładnie ubrać, ale żeby stroić się aż tak?! Laura miała włosy związane w starannie upiętego koka, a zamiast zwykłych butów miała czarne szpilki. Może i ładnie wyglądała, ale i tak uważałam, że na taką okazję nie należało ubierać się aż tak odświętnie. Z kuchni wyszedł Mike ubrany w czarny garnitur i krawat.
-Ona oszalała!- prychnął jedenastolatek robiąc naburmuszoną minę.
-Właśnie widzę-westchnęłam- Ten cały Dean wcale nie jest tego wart.
        W tym samym momencie z łazienki wyszła moja matka z czarną sukienką i tego samego koloru szpilkami w rękach.
-Oh Rose, jak dobrze, że już jesteś!- zaszczebiotała cukierkowato słodkim głosikiem. Wtedy już wiedziałam, że będę musiała się w to ubrać, a na samą myśl o tym westchnęłam głęboko.
               Kilkanaście minut później stałam w swoim pokoju przyglądając się sobie w lustrze, byłam ubrana w zestaw, który przygotowała dla mnie mama. Rany, to nawet brzmi źle!  Sukienka kończyła się kilka centymetrów przed kolanem i była bez ramiączek. Na szczęście moje włosy luźno opadały, nie będąc spięte.
               Była godzina 17:30 kiedy w domu zabrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi, które szybko otworzyła mama.
-Oh, Dean, witaj!- ucieszyła się na jego widok całując go w policzek.
-Susan!- mężczyzna uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów.
-To jest Laura, moja najstarsza córka, to Mike, mój syn, a to jest Rose!- zaświergotała pokazując na mnie ręką.-To jest Dean- dokończyła, po czym mężczyzna podał rękę każdemu z nas.
           Usiedliśmy wszyscy do stołu, na którym było ustawionych pięć talerzy ze spaghetti. Cały wieczór przebiegł bardzo nudno, Dean pytał nas o nasze zainteresowania, a mnie i Laurę o plany na przyszłość. Oczywiście, mama, żeby mieć uznanie skłamała, że jej środkowa córka ma zamiar studiować medycynę, co było kompletnym kłamstwem, ponieważ wcale nie chciałam mieć zawodu
nawet odrobinę z nią związanego, jednakże przemilczałam oszustwo mamy co do mojej osoby. Nie mam pojęcia czemu mężczyzna co jakiś czas mnie zagadywał, a o innych prawie w ogóle się nie pytał. Nie wiem czym było to spowodowane, jednakże nieco mnie to zirytowało, dlatego, że nie chciałam mieć nic wspólnego z tym facetem, a on starał się na siłę okazać mi, jak bardzo może okazać się miły. Kiedy już wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi mama od razu spojrzała się na nas.
-I jak wrażenia?- niemal pisnęła z radości. No błagam, ona jest już po czterdziestce, nie jest nastolatką i mogłaby zahamować się od tych nastoletnich zapędów. Nie te lata, mamo...
-On...Jest miły- mruknęła pod nosem Laura bawiąc się kosmykiem włosów, który wyślizgnął się z jej koka.
-Dziwy jest- powiedziałam prosto z mostu.
-Rose, no wiesz ty co?! On był przecież dla ciebie taki miły!- oburzyła się moja matka kładąc sobie ręce na biodrach. Nie chciałam być chamska, ale śmiesznie wyglądała, tak się denerwując.
-Taaak, tak miły...Jak pedofil- zachichotał Mike patrząc na mnie śmiesznie poruszając brwiami. Nawet spokojna i zachowująca dotychczas powagę Laura zaczęła się śmiać.
-Nie tak was wychowałam! Dean to wspaniały człowiek, a wy zachowujecie się do niego bardzo chamsko! Jak wam nie wstyd! Żal mi tego , jak go traktujecie, on próbuję być dla was ojcem!- zaczęła krzyczeć.
-O nie, mamo! To może być twój facet, może nawet i mąż, ale wiedz, że ojca to on nam nigdy nie zastąpi! Po moim trupie- krzyknęłam wyprowadzona z równowagi.
-Skończ. Mylisz się i koniec dyskusji, do swoich pokoi.- powiedziała twardo, ale tylko Laura poszła do swojego pokoju, choć i tak wiedziałam ,że tylko dlatego, aby zadzwonić do swojej przyjaciółki Kayli.
-Co ja powiedziałam!?- krzyknęła na mnie i Mikeja. -Mike, ty powinieneś się posłuchać, nie jesteś taki jak twoja siostra!- krzyknęła. No tak, tylko ona nie zwracała się do niego po ksywie.
-Jeju mamo! Uspokój się...- burknął idąc do łazienki.
-A z tobą, to ja jeszcze porozmawiam- prychnęła wskazując na mnie palcem. Tak bardzo kulturalnie...
         Kiedy zdejmowałam z siebie sukienkę odczuwałam wyraźną ulgę. Nie mogłam uwierzyć w to, że ubrałam się tak właśnie dla tego faceta. No, ale trudno. Przynajmniej mama była zadowolona, chociaż nie powiem, że go polubiłam. Był nieco dziwny, z tym zagadywaniem mnie. Cóż, nieważne, na razie powinnam myśleć nie o nim i mamie, lecz o Harrym. Tak, Harry to znacznie lepszy temat. Może i go prawie nie znam, ale powtórzę- znacznie przystojniejszy  temat. Uśmiechnęłam się pod nosem zmywając makijaż. Miałam nadzieję, że kiedy z nim wracałam, zauważyły nas Cleo i Mandy. Ugh, ich zazdrość o mnie dałaby mi wprost ogromną satysfakcję!
__________________________________________________________________________________
 Tym razem dłuższy rozdział, liczę na komy <3