sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 4

-Przepraszam-szepnęła do mnie Lola z zawstydzeniem, na co prychnęłam. Gdy po mnie przyszła, myślałam, że zaprasza mnie do siebie, a ona zaprowadziła mnie do tych słodkich idiotek, dziewczyn z kółka sportowego, albo gimnastycznego. Licho wie, skąd one są, ale nie obchodziło mnie to, po prostu miałam szczerze dosyć siedzenia w domu Becky- jednej z nich.
-Miałyśmy iść do ciebie-syknęłam, na co uśmiechnęła się sztucznie i przysunęła słomkę od shake'a do ust.
-A więc dziewczyny,zagrajmy w butelkę!-zaszczebiotała Becky, na co wszystkie się zgodziłyśmy.
-Ale chwila! Ponieważ mam dla was boską niespodziankę-zacmokała otwierając drzwi wejściowe.
              Do domu weszło kilkunastu chłopaków ze szkoły. Rozpoznałam w nich Erica, Justina, Zayna, Harry'ego, Liama, Louisa i Nialla, za nimi wchodziło jeszcze wiele znajomych twarzy.
-Co to ma w ogóle być?-spytałam Loli ze złością. Nie to, że nie odpowiadało mi tylu chłopaków dookoła, po prostu dziewczyny, które są tu obecne, zaraz zaczną się popisywać oraz konkurować między sobą, która którego zdobędzie. Żałosne, naprawdę.
-Ja serio nie wiem, co roku robią takie ,,spotkania", ale nie lubię sama tu przychodzić, tylko raz popełniłam ten błąd, a dziewczyny nie chciały ze mną przyjść.-wyjaśniła szybko. Miałam wrażenie, że bała się, że ją tu zostawię. Naprawdę chciałabym to uczynić, ale tym razem chociaż spróbuję być wielkoduszną, wspaniałą przyjaciółką i tu zostanę.
-Boże, obiecuje ci, że jeżeli znowu coś wymyślą, to cię zabiję. Szczerze. Ostatnim razem ledwo wymigałam się od całowania się przez nie wiem ile całowania się z Ericem. To mój przyjaciel, jak ja mogłabym się z nim całować, przecież to ohydne!-mruknęłam patrząc się na chłopaków włączających się do kręgu. Obok mnie siadł Louis. Harry na przeciwko mnie, a reszty nie chciało mi się nawet ogarniać, bo i tak wiedziałam, że już za chwilę czekała mnie masakra.
-Ja kręcę-usłyszałam donośny, lecz piskliwy głos Becky. Butelka wypadła na mnie, cholera. Miałam ochotę stąd uciec, ale zostałam na swoim miejscu, niestety.
-Pocałuj Erica!-wyszczerzyła się ta blond małpa.  Nie chciałam tego robić, zawsze bałam się, że coś może się przez to popsuć.
-Ugh, przyjaciół się nie całuje, ale okej-mruknęłam i przybliżyłam się do niego cicho połykając ślinę.W sumie... Był całkiem przystojny, ale dziwnie czułam się patrząc w te jego wielkie, niebieskie oczyska. Zastanawiałam się czy w tym momencie powinnam coś powiedzieć, zrobić coś? Nie miałam pojęcia jak zachować się w tej sytuacji, więc pomyślałam, że lepiej będzie jeżeli wyłączę myślenie
i po prostu zacznę go całować.
               Przysunęłam się bliżej i ostatni raz zerkając na jego reakcję złączyłam nasze usta. Jego wargi były miękkie i ciepłe. Carla odmierzała czas, ponieważ zawsze w tym towarzystwie na pocałunek był określony czas. W sumie było to całkiem przyjemne, ale muszę przyznać, że pozycja była naprawdę niewygodna, ponieważ on siedział ,,po turecku" a ja klęczałam przed  nim, opierając się dłońmi o podłogę. Zamknęłam oczy, aby na niego nie patrzeć. Zawsze kiedy przy tej grze jestem zmuszona kogoś całować, kto jest moim kolegą zaczynam się śmiać, to niepohamowany odruch, nie umiem tego powstrzymać, niestety. Czas dłużył się, zauważyłam to po jakimś czasie. Nie powiem, całowanie go nie sprawiało mi problemu.
-I...Stop-usłyszałam głos rozwścieczonej Mandy, którą nawet nie wpuszczono by tu, gdyby nie przysługa dla Becky. Nawet nie wiem o co chodziło, nie chciała mi o tym powiedzieć. Nikomu nie mówiła, co było trochę dziwne, ale niezbyt ją lubiłam i mało interesowało mnie jej nudne życie towarzyskie. Dziewczyna patrzyła na nas z obrzydzeniem zaciskając usta, wiadome było, że Eric jej się podoba, właściwie nie tylko on, ale Mandy była dziwna. Miała potrzebę byciu w centrum uwagi chłopców i była zła kiedy coś jej się nie udawało, co zdarzało się dość często, ponieważ mimo, że nie chcę być niemiła muszę przyznać, że nie należała do ładnych.
             Oderwałam się od Erica i jednocześnie poprawiając swoje włosy wróciłam na swoje miejsce zadowolona ze złego humoru Mandy. Nigdy  nie mam wyrzutów sumienia, kiedy coś jej powiem, lub zachowam się co do niej nieuprzejmie, ponieważ dobrze wiem, że ona sama mnie nie lubi. To przecież widać, a ja nie będę udawała, że jest inaczej. Bo po co? Nie mam ochoty nawet na nią patrzeć, a co dopiero zakolegować. Choć w sumie inni myślą, że jesteśmy kumpelami. Niedoczekanie! Butelka po raz kolejny poszła w ruch. HARRY...
-A więc, Haroldzie, prawda czy wyzwanie?-uśmiechnęłam się szyderczo.
-,,Haroldzie"?-uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał mi w oczy.
-Taaak. Fajnie to brzmi.
-Ale...-zaczął, jednak Louis nie pozwolił mu dokończyć zdania.
-Koniec tych pogaduch, gramy!-krzyknął z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Ugh, zawsze decyduję się na wyzwania, ale tym razem wybieram prawdę-powiedział, na co przygryzłam wargę.
-Która dziewczyna z obecnych podoba ci się najbardziej?-wypaliłam z braku pomysłów. W sumie nie chciałam usłyszeć odpowiedzi, mimo, że go nie znałam nie chciałam usłyszeć, że podoba mu się jakaś dziewczyna, ktoś inny niż ja. Niby nie był moim chłopakiem, ani nawet przyjacielem...Ale był przystojny. To wystarczyło.
-Nie znam dobrze żadnej.
-No dawaj-mruknęłam pod nosem patrząc na jego zmieszanie, właśnie przełykał ślinę rozglądając się po kręgu.
-Ty i Katie- powiedział spuszczając wzrok. O cholera! Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam, myślałam, że to jakiś żart. Poczułam jak policzki zaczynają mi się czerwienić. Cholera,cholera,cholera. Mimo tych cudownych słów, które usłyszałam i tak miałam ochotę stąd uciec. Na pewno byłam czerwona jak burak! Do tego w tym momencie wszyscy zaczęli mówić mu coś o mnie  i o Katie, szeptać między sobą. Nie słuchałam, myślałam nad tym jak bardzo czerwona mogę być w tej chwili. Na ogół się nie rumienię, ale gdy przydarza mi się coś podobnego do tej sytuacji każdy zaczyna się śmiać z mojego zawstydzenia. Boże.
            Po kilkunastu minutach zaczęło robić się coraz gorzej. Na ,,mini" imprezę zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi z innych szkół, może nawet pełnoletnich, których nie znam. Do tego doszedł alkohol i fajki. Wstałam z miejsca pociągając za sobą Lolę w stronę łazienki, chciałam spiąć sobie grzywkę, która wpadała mi do oczu.
          Gdy spuściłam głowę, aby spojrzeć na niziutką Lolę poczułam coś zimnego na swoim dekolcie. Jakiś idiota wylał na mnie piwo, cholera! Miałam cienką bluzkę, która mimo swojego koloru nie prześwitywała czerni mojego stanika, a teraz przylegała ona do mojego mookrego ciała. Stanik był widoczny, a ja miałam mega plamę na ubraniu. Spojrzałam na zmieszaną minę kolesia, który był ubrany w dżinsy i czerwoną koszulkę z czaszką.
-Ty idioto, patrz co zrobiłeś!-wrzasnęłam na niego.
-Oj co się spinasz, mała. Teraz jest lepiej, chodź.-pociągnął mnie w ciemny korytarz. Nagle sylwetka Loli, która szybko za nami podążała znikła w tłumie, choć nadal słyszałam obelgi na tego chłopaka.
-Zostaw mnie kretynie!-prychnęłam odpychając go od siebie, lecz ten z rozwścieczoną miną popchnął mnie do jakiegoś małego pokoiku.
-Zabawimy się tylko, będzie przyjemnie-uśmiechnął się z dziwnym wyrazem twarzy. Był pijany, to było widać. Na te słowa naprawdę się przeraziłam. Przycisnął mnie do ściany i zaczął całować moją szyję.
-Pomocy!-krzyknęłam, lecz zamknął mi usta obleśnym pocałunkiem, a jego ręce powędrowały do mojego biustu.
-Idealne, mam nadzieję, że jesteś też dobra w łóżku, mała, bo cycki mi się podobają, są-nie usłyszłam co było dalej, co wypowiadał pomiędzy pocałunkami. Kopnęłam go w brzuch, a kiedy się skulił popchnęłam go i kolejny raz zawołałam o pomoc, kiedy złapał mnie za nadgarstek.
              Nagle drzwi się otworzyły, a stanął w nich Harry. Nie wiem co działo się potem, to stało się tak nagle. Chłopak skoczył do tego pijanego kolesia, który próbował mi coś zrobić i uderzył go pięścią w twarz. Ten lekko się zachwiał, lecz po chwili spróbował oddać cios Harry'emu, który szybko odskoczył i kolejny raz uderzył tamtego.
-Dziwka, a jemu to byś dała!-krzyknął po czym uciekł.
            Loczek spojrzał na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy, po czym chwytając mnie w talii, szybko wyprowadził na zewnątrz.
-Uhm...Dziękuję. Gdyby nie ty całkiem inaczej mogłoby się to skończyć- mruknęłam.
-Nie musisz dziękować, ważne jest dla mnie tylko twoje bezpieczeństwo-odparł szybko ściągając swoją baseballówkę i założył mi ją na ramiona. Zdziwiłam się. Poprawił ją, aby lepiej na mnie leżała, mimo, że i tak była o wiele za duża, po czym lekko się uśmiechnął.
-Powinnaś już iść-westchnął idąc przed siebie.-No chodź,odprowadzę cię-zaśmiał się. Poszłam w jego kierunku, nadal będąc niesamowicie zdezorientowana całą tą sytuacją. Wszystko było takie nowe, nie miałam pojęcia jak zachować się w stosunku do niego.Najpierw odpowiada mi jak gdybym go w ogóle nie interesowała, a potem daję mi swoją bluzę. Dziwne, ale i tak było to miłe. Była ona bardzo miękka, cała przesiąknięta jego cudownymi perfumami.
-Obraziłeś się na mnie?-nagle wypaliłam.
-Czemu pytasz?-odpowiedział.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.-burknęłam, na co wzruszył ramionami.
-Chcę wiedzieć.
-Po twoim wczorajszym zachowaniu-mruknęłam wtulając się w jego bluzę.
-Nie.-odpowiedział krótko.
-Nie masz nic więcej do powiedzenia?-zdziwiłam się.
-Nie Rose, nie mam. Nie jestem na ciebie obrażony i nawet nie wiem dlaczego tak sądzisz-powiedział patrząc na mnie swoim słynnym wzrokiem typu ,,nigdy nie dowiesz się o czym myślę w tej chwili".
-Dziwne-mruknęłam.
-Może i tak-westchnął.
-Harry...-zaczęłam, lecz po chwili zrezygnowałam ze słów, które miałam powiedzieć.
-Hę?
-Ugh...Już nieważne.-wymamrotałam .
             Dalszą drogę szliśmy w milczeniu, w tym czasie myślałam nad dzisiejszym dniem. O co mu tak właściwie chodzi? Sądziłam, że większość chłopaków jest łatwa do zdobycia, spławienia, zrozumienia, czegokolwiek. Patrząc na chłopaka, który aktualnie szedł obok mnie zaczynałam wątpić w moją teorię. Nie miałam nawet pojęcia o tym, co on tak naprawdę o mnie sądzi. Lubi mnie? A może uważa, że jestem irytująca, ponieważ gdyby nie ja mógłby w spokoju bawić się na imprezie? Nie wiedziałam nic. Po wczorajszym dniu sądziłam, że moje towarzystwo tylko go wkurza, a kiedy oddał mi swoją bluzę, przy okazji patrząc się z taką opiekuńczością  w oczach myślałam, że wcale nie uważa mnie za taką złą. Teraz ponownie milczy. Zadziwia mnie, fakt.
-No...To do jutra. I jeszcze raz dzięki za wszystko-wydukałam, kiedy staliśmy przed moim domem zdejmując z siebie jego bejsbolówkę, po chwili przekazując mu ją.
-Nie ma za co, serio. Pa- odparł lekko i odwracając się poszedł przed siebie, zapewne wracając już do swojego domu. Otwierając drzwi odwróciłam głowę, aby jeszcze raz na niego spojrzeć, ale znikł on już w uliczkach osiedla. Wzruszając ramionami weszłam do środka.
-Gdzieś ty się do cholery podziewała?! Czy ty widzisz, która jest godzina?! Myślisz, że masz osiemnaście lat i uważasz, że wszystko ci wolno?!-usłyszałam krzyk swojej mamy, kiedy tylko przekroczyłam próg domu.
-Mamo, nie drzyj się! Nie jest tak późno-westchnęłam szybko biegnąc do swojego pokoju, aby tylko nie poczuła zapachu alkoholu z mojej nadal mokrej bluzki, która nadawała się już tylko do prania. Nie chciałam wspominać mamie o tym incydencie, nie sądziłam,  że jest ej to potrzebne. Tylko niepotrzebnie by się zdenerwowała. To nie miało sensu. Tak właściwie nie znałam tego kolesia, kim on mógł być? To chyba powinno się zgłosić na policję, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Postanowiłam to zapomnieć.
______________________________________________________--
Dziękuję, za miłe komentarze,cieszę się, że wam się podoba, staram się :) Liczę na kolejne komy i racja, rzadko dodawałam, ale miałam ważny test, jest już po nim , więc to się zmieni :)

                    

4 komentarze:

  1. genialny excfvgbhjn ♥ ugh Harry jest irytujący, mówi co innego i robi co innego XD nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, super <3
    Harry jest taki kochany <333
    Czekam na nn :*

    www.fallen-zayn-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh skomplikowany Harry!
    To bylo takie awwww..... jak da jej swoa bluze <33333
    Kocham twoje opowoadanie <3333

    OdpowiedzUsuń